poniedziałek, 5 października 2015

Rozdział 1 : Ostatnie promienie słoneczne

Już od bladego świtu w zamku panował rozgardiasz spowodowany nadchodzącymi wakacjami. Kufry oraz walizki latały z dormitorium do dormitorium, a na każdym kroku można było natknąć się na grupki uczniów żegnających się wylewnie.
Draco Malfoy siedział na szmaragdowozielonej sofie, w duchu dziękując Tiarze Przydziału za przydział do Slytherinu, gdzie nie zwykło się rozpaczać nad wakacyjną rozłąką ze szkolnymi przyjaciół oraz nie zostawiało się wszystkiego na ostatnią chwilę. Istniały też wyjątki, rzecz jasna. Na przykład soczyste przekleństwa Gregory'ego Goyle'a na niedomykający się bagaż było słychać w całych lochach. Zoe Accrington i Scarlett Lympsham natomiast irytowały wszystkich dookoła swoją rozmową na temat częstotliwości wysyłania listów. Na całe szczęście wszyscy oprócz nich woleli spędzić ostatnie godziny przed odjazdem ekspresu Hogwart - Londyn w typowo ślizgoński sposób, taki sam jak od wielu lat. Dla nieznających zwyczajów uczniów Domu Węża, trzeba wspomnieć o tym, że lubowali w wszelkiego rodzaju trunkach, od słabego piwa kremowego po rum porzeczkowy
Młody Malfoy i jego przyjaciele kończyli właśnie drugą butelkę Ognistej Whiskey i nic nie wskazywało na to, by na tym poprzestali. Nawet zwykle odpowiedzialny Theodor Nott trzymał w ręku szklankę z bursztynowym płynem i zaśmiewał się w niebo głosy z Pansy Parkinson, która została właśnie oblała sokiem dyniowym przez jakiegoś rozbrykanego trzecioklasistę. 
- Daj spokój. - Blaise Zabini, zwany również Diabłem naczelnym Hogwartu, powstrzymał rozzłoszczoną koleżankę przed wyciągnięciem różdżki i przeklęciem nieszczęśnika. - Nie warto robić sobie kłopotów na sam koniec.
- Zgadzam się z przedmówcą. - Do rozmowy włączyła się kształtna blondynka, siedząca obok Dracona. - Nie chcę powtórki z tamtego roku. - Gdy to mówiła jej ręka odruchowo powędrowała do blizny na brodzie.
Ciemnoskóry Ślizgon zaśmiał się.
- Nie bój się, Dafne. Osobiście dopilnuje, żeby wszystkie tłuczki w szkole trzymały się od ciebie z daleka.
- Chciałeś raczej powiedzieć : Osobiście dopilnuję, żeby wszyscy Gryfoni trzymali się od ciebie z daleka.
- Nie, Draco. Chodziło mi o tłuczki. Wszystkie. Te żywee też.
Smok i Diabeł spojrzeli na siebie konspiracyjnie. Nie spodobało to się Theodorowi. Jakby nie było jest prefektem i powinien potępiać konflikty międzydomowe. Spojrzał na nich wzrokiem godnym McGonnagall, na co ci uśmiechnęli się tylko do ucha do ucha.
- Dobra, skończcie. O wiele bardziej interesuję mnie to, co zaplanowaliście na lato - Pansy oparła się na łokciach i wpatrywała się w przyjaciół wyczekująco. Kiedy jednak żadne nie podjęło tematu, sama zaczęła opowiadać o swoich zamiarach. - Bo ja zamierzam wybrać się z rodzicami do Oslo. Podobno podjęli ostateczną decyzję w kwestii mojego zamążpójścia i chcieliby mnie przedstawić familii mojego przyszłego mężulka.
Nott westchnęł ciężko. Jako jedyny z całego towarzystwa pochodził z rodziny, gdzie tradycja wybierania małżonka przez rodziców dawno odeszła w zapomnienie i czuł się co najmniej dziwnie wiedząc, że pozostali nie mają takiej swobody matrymonialnej jak on.
- Kto to taki? - zaciekawił się Diabeł.W jego ciemnych jak heban oczach błysnęły figlarne ogniki.
- Właśnie dopiero mam go poznać!
Draco prychnął pod nosem.
- Masz szczęście, że go jeszczena oczy nie widziałaś. Małżeństwo nie wydaję się tak straszne, kiedy nie jesteś świadom wad narzeczonego.
Dafne pacnęła blondyna w ramię. Doskonale wiedziała, do czego zmierzał. Malfoy otrzymał w zeszłym miesiącu list od rodziców, informujący o umowie, jaką Narcyza i Lucjusz zawarli z państwem Greengrass. Z początku nie było tak źle, bo przewidywał sytuacje, w której rodzice wybiorą dla niego którąś z jego znajomych. Swoją postawę zmienił dopiero, gdy po konsultacji z rodziną, dowiedział się, że to nie blondynka, a jej młodsza siostra została wybrana dla Dracona. Nawet groźba zrzeknięcia się fortuny i zamieszkania u Zabiniego nie pomogła. Jego rodzice z jakiegoś powodu uparli się właśnie na Astorię, z którą Ślizgon od dawna darł koty, chociaż jej o dwa lata starsza siostra była wciąż wolna. Draco uważał to za największą niesprawiedliwość tego świata, a za punkt honorowy wyznaczył sobie oczernienie przyszłej małżonki w oczach wszystkich dookoła. Szczególnie uwziął się na Dafne, która zaczynała mieć tego z dawka dość. Jakby nie było chodziło o dobre imię jej siostry.
- Dobra, niech ci będzie - mruknął pod nosem niezadowolony Draco. Spojrzał na zegar wiszący naprzeciw nich. - Lepiej będzie jak zacznę się już zbierać. Nie chcę znowu wylądować w przedziale obok Pottera.
♥♥♥

Tymczasem Potter, wraz z Ronem i Hermioną, zmierzał w kierunku czerwonej lokomotywy. Nowa najpopularniejsza para w Hogwarcie najwyraźniej przeżywała swój pierwszy kryzys, ponieważ panna Granger trzymała się z dala od rudego, z nietęgą miną mrucząc coś pod nosem.
- Co jej znowu powiedziałeś?
Ron udał wielce oburzonego pytaniem przyjaciela i jako pierwszy wszedł po pociągu. Harry westchnął, wziął kufer swój i Hermiony, po czym podążył za nim do przedziału dla prefektów, do którego, jako kapitan drużyny qudditcha, uzyskał na początku szóstego roku wstęp.
- Macie zamiar nie odzywać się do siebie przez całą drogę? - zapytał zielonooki, kiedy pół godziny później ruszali w drogę. Miał serdecznie dość wiecznych kłótni pomiędzy dwójką swoich najlepszych przyjaciół, a kiedy oznajmili mu, że są razem, zakiełkowała w nim nadzieja na przeżycie ostatniego roku nauki w spokoju. Naiwna, jak widać na załączonym obrazku.
- O co ci chodzi? - Hermiona wyglądała na szczerze zdziwioną pytaniem Harry'ego. Odłożyła "Proroka Codziennego", którego trzymała kurczowo w dłoniach od chwili wyjścia z dormitorium, i przysunęła się bliżej przyjaciół. - Ja po prostu... -  zamyśliła się w celu znalezienia odpowiedniej odpowiedzi. Kiedy jej się to nie udało, wstała i podeszła do drzwi. - Lepiej pójdę poszukać Ginny. - I wyszła, zanim którykolwiek zdołał cokolwiek powiedzieć.

♥♥♥

Ginewra Weasley, wraz ze swoimi znajomymi z roku zajmowała przedział w ostatnim wagonie. Był to ten sam od pięciu lat, dlatego Hermiona bez większych trudności zauważyła rudą rozczochraną czuprynę spomiędzy starannie wystylizowanych fryzur jej współtowarzyszy podróży.
Już od progu uderzył w nią gryzący zapach tytoniu i alkoholu. Ginny siedziała z dala od jego źródła, którym byli ślizgonscy chłopcy, chowający właśnie używki przed czujnym okiem pani prefekt. Wyjęli je niemal natychmiast, kiedy zorientowali się, że Gryfonka nie ma zamiaru zwracać na nich większej uwagi, gdyż poświęciła ją w całości rozmowie, która toczyła się pomiędzy jej najlepszą przyjaciółką a brunetką, siedzącą naprzeciw niej. Była bardzo szczupła, wręcz tyczkowata, do czego nie za bardzo pasowała okrągła buzia, cała obsypana piegami, co czyniło ją bardzo podobną do członków rodziny Weasley.
- ... i ty doskonale o tym wiesz. - Dopiero po chwili Hermiona zauważyła żywą gestykulację Pieguski i zawziętą minę Ginny. Dziewczyny najwyraźniej się o coś kłóciły.
- Nie masz absolutnie żadnego prawa, by mówić mi, co mam robić! Ani ty, ani ta twoja tchórzofretka. Sama podejmuję decyzję, rozumiesz ?! - Głos najmłodszej latorośli państwa Weasley w niczym nie przypominał słodkiego głosiku, załamującego się od płaczu, gdy matka nie pozwoliła jej jechać do szkoły z braćmi. Odkąd Tiara Przydziału wybrała dla niej Dom Salazara Slytherina, Ginny zmieniła się do poznania. Nigdy jednak nie zachowywała się tak agresywnie jak w tej chwili.
Gdy dziewczyna wyjęła różdżkę zza pazuchy, Hermiona zdecydowała, że najwyższa pora na ujawnienie swojej obecności.
- Cześć.
Pieguska odskoczyła gwałtownie na dźwięk głosu Gryfonki. Dopiero teraz, po odwróceniu przez nią głowy, ta uświadomiła sobie, z kim zadarła jej najlepsza przyjaciółka. Szkarłatna szrama zaczynała się nad łukiem brwiowym, a kończyła przy ustach dziewczyny, przez co wyglądała jakby cały czas uśmiechała się kpiąco. Zupełnie jak jej przyjaciel, który robił to nawet bez blizny.
Tym razem jednak "papużki nierozłączki", jak nazywano w Gryffindorze Dracona Malfoy'a i Lyannę Whisross, znajdowały się w dwóch różnych miejscach. I to w dodatku w ostatnim dniu szkoły...
- O, Granger! Nie wiedziałam, że Weasley i ty się przyjaźnicie. W sumie nic dziwnego - Głos arystokratki w niczym nie przypominał ostrego tonu Ginny. Nie przeciągała też głosek, tak jak większość jej kolegów z domu. Jej głos był zimny niczym lód. Pusty, nie wyrażający żadnych emocji. - Zawsze wiedziałam, że kłamałaś w kwestii niechęci do szlamu, bo ty go po prostu uwielbiasz. Chodź chłopaki, nic tu po nas. - Powiedziała do dwóch tęgich osiłków, siedzących przy drzwiach, obok znajomych Ginny. Crabble i Goyle bez słowa wyszli na korytarz, ale panna Whisross wprost nie mogła oprzeć się pokusie rozzłoszczenia znienawidzonej przez siebie Gryfonki. -  I jak tam z mamusią, Granger? W sumie jej się nie dziwie, gdybym ja miała taką córeczkę, postąpiłabym podobnie.- I wyszła swoim dumnym krokiem, unosząc głowę tak wysoko, że chyba tylko cud uchronił ją przed złamaniem karku.
- Nie słuchaj jej - Odezwała się Ginny, tym razem łagodniej. - Ona i jej koledzy niedługo się sparzą na swoich docinkach.
Hermiona w ogóle jej nie słuchała. O wiele bardziej interesowało ją to, o czym mówiły Ślizgonki, zanim tu weszła. Wiedząc, że nie ma co liczyć na uzyskanie odpowiedzi od przyjaciółki, szybko się pożegnała i wróciła do Harry'ego i Rona, grających z w szachy.
Bez słowa wyjaśnienia zabrała z kufra bruneta pelerynę niewidkę, a na pytanie, do czego jest jej potrzebna, odpowiedziała zdawkowo :
- Przekonacie się, gdy wrócę.

♥♥♥

Lyanna Whisross szła pospiesznie korytarzami pociągu. Wyglądała na bardzo zdenerwowaną, oglądała się za siebie co pięć sekund, przez co utrudniała Hermionie śledzenie jej. Wszystko szło jak po maśle do chwili, gdy Gryfonka przechodziła obok wózka ze słodyczami i poślizgnęła się na skaczących po podłodze czekoladowych żabach. Na jej szczęście panna Whisross w tym samym czasie przeszła do innego wagonu. Hermiona przeklęła w myślach wszystkie czekoladowe żaby tego świata i pognała za nią, do drzwi. To, co za nimi zastała, zwaliło ją z nóg. Dosłownie. Ostatnie, co zapomniała zanim osunęła się na ziemię, to znajomy głos tuż przy jej uchu.
- Nie ładnie wtrącać nos w nie swoje sprawy, szlamo.

♥♥♥

Uf! 
Nareszcie udało mi się, po wielu problemach, opublikować rozdział numer jeden. Może i pierwotna wersja była lepsza, ale już naprawdę nie mam sił użerać się na okrągło z tym samym.
Co do mojej jedynki, mogę powiedzieć, że jestem berbeciem w kwestii pisania opowiadania i czekam na wszelką krytykę odnośnie mojego tekstu. 
Padam z nóg ( co mają nogi do stukania na klawiaturze?! ) i pozdrawiam.
J ♥

PS Tak, mam pewne problemy z interpunkcją i powtarzającymi się słowami. Przepraszam!

2 komentarze:

  1. Super początki! :) będę tu napewno zaglądać. Taka mała rada na początek - jakbyś wyjustowała tekst i pamiętała o akapitach, to dużo lepiej by się czytało! :)
    Czekam na więcej i zapraszam do mnie.
    Pozdrawiam :*
    www.49-twarzy-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń